Wczoraj wieczorem odbyła się konferencja Apple. Zostały na niej zaprezentowane dwa nowe iPhony. Moje uczucia są… mieszane.

Jak to zwykle bywa na konferencjach firmy z Cupertino, padło wiele słów zachwalających, takich jak: amazing, innovate.

Tego, że firma z logiem nadgryzionego jabłka zaprezentuje iPhona 5S, a nie 6 jak mówiły spekulacje, byłem prawie pewien. Nie tylko dla tego, że pojawiły się przecieki i zdjęcia prezentujące opakowania, ale przede wszystkim z powodu polityki tego producenta. Od jakiegoś czasu jakby „odgrzewają kotlety”, a w zasadzie iPhony, wprowadzając modele z dopiskiem „S”.
Dwie największe nowości w iP 5S względem poprzedniej generacji jest czytnik linii papilarnych i procesor A7 w architekturze 64bit.
Pierwsza innowacja budzi kontrowersje. Moim zdaniem jest to pomysł bardzo ciekawy, szczególnie w połączeniu z wykonaniem i funkcjami jakie może pełnić. Pierwszy aspekt jak zwykle u Apple stoi na bardzo wysokim poziomie. Czytnik schowany jest pod przyciskiem charakterystycznym dla iUrządzeń. Jego podstawowym zastosowaniem jest blokada telefonu przed niepowołanym dostępem. Takim rozwiązaniem można zastąpić klasyczny PIN. Innym zastosowaniem jest potwierdzanie transakcji w iTunes Store. iPhone będzie mógł pamiętać kilka linii papilarnych. Apple zapewnia, że dane będą przechowywane lokalnie na urządzeniu, nie będą mogły być przesłane do sieci, ani żadna aplikacja nie dostanie dostępu do nich.

Pewną innowacją jest także procesor nowego flagowca. Jest to jednostka o strukturze 64-bitowej-pierwszy taki układ w smartfonie. iOS 7 został napisany natywnie na strukturę 64bit, a firma Tima Cooka już udostępniła stronę na której developerzy aplikacji mogą się dowiedzieć jak przenieść swoje aplikację aby wykorzystały pełnię mocy nowego układu. Aplikacje które nie są już rozwijane/wspierane będą działały, lecz ich wydajność pozostanie na obecnym poziomie. Apple zapewnia o 2-krotnym wzroście wydajności, w praktyce podobno nie przekracza on 20-30%. Jednak jak jest na prawdę przekonamy się, gdy pojawią się testy benchmarkowe.
Kolejną nowościa i rewolucją jest wprowadzenie „taniego” iPhona 5C z segmentu mid-range. W rzeczywistości jest to iP 5 ze zmienioną obudową. Dlaczego napisałem taniego w cudzym słowie? Otóż, przed wczorajszą premierą, rozwinięcia literki „C” dopatrywano się w słowie cheap. Jednak jak się okazało, wcale tak tanio nie jest. Jego ceny zaczynają się od 549$ w wolnej dystrybucji.

Zakończyć wpis chciałem opinią o nowym iOS czyli wersji 7. Jest jeszcze bardziej cukierkowy od poprzednich. Wygląd jego bardzo pasuje do kolorowego iP 5C.
No właśnie. Uważam, tak samo jak jeden z redaktorów iMagazine. iPhone 5C odniesie, duży sukces. Przede wszystkim dla tego, że jest kolorowy. W dzisiejszym świecie gdzie smartfony(i bardzo często ubrania) są czarne, białe, szare i czasem granatowe, potrzeba odmienności. Powiecie, że Nokia wprowadziła taką innowacje serią Lumia. Owszem, lecz Nokia nie nazywa się Apple i nie produkuje iPhoneów. Po prostu firma z Cupertino ma większą siłę przebicia, dużą renomę i nie trzeba jej nikomu przedstawiać. Jest klasą samą w sobie. Choć za tą klasę trzeba dużo zapłacić. W mojej opinii często za dużo. Ale to jest temat na inny artykuł.
A co wy myślicie o nowych iPhonach? Piszcie w komentarzach.

Leave A Reply

Exit mobile version